Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jego przygoda z "zośką" trwa już wiele lat

Kamil Jaworski
- Jest to tani sport. Nie da się ukryć, że jest to konkurencja niszowa, ale przez to niezwykle zjawiskowa – mówi Przemek.
- Jest to tani sport. Nie da się ukryć, że jest to konkurencja niszowa, ale przez to niezwykle zjawiskowa – mówi Przemek. Archiwum
Zaczęła się, kiedy Przemek Pietrzycki z Lubaczowa był w VI klasie podstawówki. - Pamiętam boom na zośkę, po tym jak pojawiła się w "Bravo Sport". Nagle wszyscy zaczęli trenować i uczyć się trików - wspomina.

- Jak zaczynałem, wyzwaniem było znalezienie tutoriali z nauką trików. Jedyne dostępne były z USA, ponieważ tam ten sport pojawił się najwcześniej. Brak wskazówek co do poprawnej techniki i postawy ciała zmusiły mnie, żeby uczyć się metodą prób i błędów. Poświęcałem wiele czasu na opanowanie podstaw – wspomina Przemek.

Specjalnie wyprofilowane buty, najlepsze go gry w „Zośkę” były wtedy dostępne może w dwóch sklepach w Polsce. - Łza kręci mi się w oku kiedy przypominam sobie moje pierwsze profesjonalne buty do gry - Adidas Rod Laver. Dostałem je w prezencie od kuzynki z Warszawy. Kupić wtedy takie obuwie było mniej więcej tak łatwo, jak pomarańcze za komuny. I jeszcze nie zawsze był dostępny odpowiedni rozmiar – śmieje się Przemek.

Przez lata scena bardzo się zmieniła

W 2006 r. Przemek pojechał z mamą na zawody „REMONT 004” do Warszawy. Wspomina, że właśnie wtedy zobaczył ile osób zajmuje się tym w Polsce profesjonalnie. - Zaliczyłem swój debiut w kategorii „intermediate”, niestety bez większego sukcesu. Wtedy każdy był „zajawiony” tym sportem na tyle, że grał po 5-6 godzin na zawodach, tak po prostu. Tylko po to, by móc pokazać innym co się umie i zbić piątkę – wspomina.

Wiele się zmieniło od tamtego czasu. Gracze opracowali poprawne techniki robienia trików, powstało wiele nowych kombinacji, setów czy konkurencji. Dostęp do informacji i cennych wskazówek jest dziś zupełnie inny niż kiedyś.

- Poziom mojego kolegi z Rzeszowa jest dużo wyższy od mojego, mimo że ja trenuję 10 lat, a on 5. Dzisiaj w Internecie dostępnych jest mnóstwo informacji. Wielu graczy udziela porad na forach. Nowi adepci mogą dużo szybciej rozwijać swoje umiejętności – twierdzi Przemek.

Profesjonalna „Zośka” do freestyle`u jest szyta ręcznie. Kolejnym jej charakterystycznym elementem jest to, że uszyta jest z bardzo cienkiego syntetycznego zamszu, często jest to facil. „Zośka” zbudowana jest z paneli (łatek). Najczęściej jest ich 32. Natomiast do konkurencji „footbag net” wygląda nieco inaczej. Jest twarda, całkowicie wypełniona i uszyta ze skóry. - Jest to tani sport. Nie trzeba nic poza „Zochą” i kawałkiem podłogi. Nie da się ukryć, że jest to konkurencja niszowa, ale przez to niezwykle zjawiskowa – mówi Przemek.

Z gracza stał się organizatorem

Przemek pochodzi z Lubaczowa. Tam mieszkał do końca szkoły średniej, tam zaczął grać w „Zośkę”. Dzisiaj jest studentem V roku administracji i ekonomii w Rzeszowie. Lubaczowa jednak nie zostawił. Od 2012 roku organizuje tam zawody „Flying Bag Jam”. Ostatnio zorganizowana została III edycja tej imprezy. W przedostatni weekend kwietnia tego roku w hali sportowej Publicznego Gimnazjum Nr 2 w Lubaczowie, rywalizowali najlepsi footbag’owi zawodnicy z całego kraju.

- W pewnym momencie nie chciałem być już tylko graczem, ale zrobić coś więcej. Pamiętam jak rozmawiałem o tym z radnym Wiesławem Stupakiem, przedstawiając mu pomysł organizacji zawodów. To on wkręcił mnie na rozmowę z władzami Lubaczowa – opowiada.

Było wiele przygotowań, stresu i poświęconego czasu, ale opłaciło się. Miasto podjęło się organizacji. Pierwszą edycję „Flying Bag Jam” zorganizował na orliku przy szkole podstawowej nr 2. Pojawiło się ok. 30 graczy z całej Polski.

- Wiele sezonów trenowałem w MDK z b-boyami. Ich także zaprosiłem na pokaz swoich umiejętności. To był klimat. 30 stopni w cieniu, a my od rana do wieczora graliśmy w „Zochę”. Wielu graczy doceniło tę lokalną formę i to, ile serca włożyłem w organizację tego wydarzenia– opowiada.

W 2013 r., II edycję „Flying Bag Jam” zorganizował w hali sportowej przy Zespole Szkół w Lubaczowie. Pierwsza edycja była rozegrana się na świeżym powietrzu, w bardzo luźnym klimacie. Przemek opowiada, że chciał spróbować swoich sił w nieco bardziej profesjonalnej organizacji. Na drugie zawody przyjechało więcej graczy. Ponownie był też pokaz break dance`a. - Wszystko wyszło wspaniale. Gracze zadowoleni, klimat lubaczowskich zawodów się nie zmienił, poziom organizacji rósł – opowiada. Poważni gracze zaproponowali mu, żeby złożył swoją kandydaturę do organizacji Mistrzostw Polski w 2014 roku. - Napędzony zajawką tak właśnie zrobiłem, chociaż bałem się tej całej, oficjalnej otoczki. Zgłosiły się również stowarzyszenia ze Strzelina i Krakowa. Jednak Lubaczów przedstawił najlepszą ofertę i to w moich rękach znalazła się organizacja MP 2014 – wspomina.

W tym wypadku wszystko musiało być już konsultowane z przedstawicielami Polskiego Stworzyszenia Footbag. Przygotowania szły bardzo dobrze, nikt nie miał nic do zarzucenia, a Przemek jeszcze bardziej chciał zwiększyć prestiż zawodów. Wpadł na pomysł, żeby ściągnąć do Lubaczowa jakąś legendę „Zośki”. Ostatecznie zawody odwiedzili wtedy m.in. aktualny mistrz świata Evan Gatesman (USA) i Caroline Birch (Australia), byli także goście z Czech.

- Jako, że miałem gości z zagranicy, a dokładniej mistrza świata, który prawdopodobnie wygrałby większość konkurencji, wpadłem na pomysł zrobienia dwóch kompletów medali. Dla Evana, jako gościa specjalnego i drugi komplet dla graczy z Polski, ponieważ uważałem, że mistrz Polski musi być z Polski – śmieje się Przemek.

Po rozmowie ze znajomym Mieszkiem Pietraszkiem, postanowili zorganizować również koncert hip-hopowy na lubaczowskim rynku. Był to strzał w dziesiątkę. Koncert zaplanowali zaraz po finałach. Dzięki temu na rynku zgromadziło się mnóstwo osób, zainteresowanych zarówno finałami jak i koncertem. - To było coś pięknego. Wszystko wypaliło z należytym porządkiem, gracze dostali najwyższej jakości zawody. Gdy o tym myślę, to cieszę się, że mogłem to zrobić dla nich oraz dla mojego miasta, które daje mi takie warunki do organizacji – mówi.

W przyszłości Przemek nadal chce organizować „Flying Bag Jam” w Lubaczowie. - Mogę spotkać się z graczami u siebie w mieście i stworzyć niepowtarzalny klimat. Natomiast kto wie, może jeszcze Mistrzostwa Polski wrócą do Lubaczowa. Możliwe, że w przyszłym roku. Jeśli czas pozwoli i władze miasta będą chętne. Bez ich pomocy ciężko byłoby to zorganizować – podsumowuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubaczow.naszemiasto.pl Nasze Miasto